Mam na imię Zuza i w 2014 roku założyłam Krasnoludy znad Wisły. Zaczęło się od kilku drewnianych łóżeczek i mnóstwa filcowych skrzatów. To był czas, kiedy moje dzieci były małe i chodziły do szkoły waldorfskiej. Z czasem dzieci stały się dorosłe a Krasnoludy rozwinęły skrzydła. Zebrała się wokół mnie grupa zdolnych, świetnych ludzi. Uwielbiamy pracę ręczną i rzemieślniczą oraz brak pośpiechu, co pozwala nam tworzyć z sercem i oddaniem.
Zuza Pietrzak-Sadowska

Kilka słów o mnie napisał mój kumpel i przyjaciel Filip. Fajnie mieć te słowa tutaj i czasem je sobie czytać:

Zuza jest czarodziejką, która potrafi wyczarować wszystko. Kiedy opowiada, nawet o zwyczajnych rzeczach, w jej ustach przemieniają się one w bajkowe zjawiska. Puszka farby staje się bohaterką baśni, herbata magicznym eliksirem, a stary sklepik z akcesoriami zaczarowanym miejscem niezwykłych zdarzeń. Zuza mieszka na wsi niedaleko Warszawy i dzięki temu, że ona tam mieszka, kiedy tylko zacznie o niej opowiadać, ta wieś też jest pełna czarów. Nic więc dziwnego, że mała firma, którą prowadzi, to Krasnoludy znad Wisły. Jakże mogłoby być inaczej? 

Znam Zuzę od kilkunastu lat. Poznaliśmy się w Indiach. Bo Zuza jest absolutną i nieuleczalną miłośniczką Indii. I zawsze cechowała ją ta niezwykła właściwość: o czymkolwiek zaczęła opowiadać, jakkolwiek prozaiczne by to nie było, natychmiast nabierało bajkowego kolorytu. Ja sobie teraz w tych Indiach mieszkam i nieraz mam dość. Z różnych powodów. Ale wystarczy, że Zuza tu przyjedzie i zacznie się zachwycać tym, co widzi i czego doświadcza, a to wszystko wokół staje się bajką. To tak, jakby ktoś zwyczajny, pełen problemów i cierpienia świat przemienił za pomocą kilku słów w czystą krainę. 

Poza tym wokół Zuzy nigdy nie ma „zwyczajnych” ludzi. Może poza mną. Otaczają ją utalentowane, piękne osoby o tak bogatych życiorysach, że nic tylko książki pisać. Artyści, muzycy, medycy o prawie nadprzyrodzonych mocach, szaleńcy… Gdy Zuza o nich opowiada, to od razu mamy gotową powieść, materiał na film. Czasem będzie to bajka, a czasem kryminał, ale nie można bez emocji nie wysłuchać do końca.

Myszki, łóżeczka… gdy ja to mówię, brzmi to zwyczajnie. Gdy opowiada o nich Zuza, zaczyna się magia. Nie ma się co dziwić, że jej myszki wędrują po całym świecie, od Polski do Stanów Zjednoczonych, Nowej Zelandii. Uwielbiają je piękne Japonki i amerykańskie dzieci przebywające akurat w szpitalu. A jak Zuza akurat przyjedzie do Indii i wysyła im relacje z podróży, to spać nie potrafią w tym szpitalu, nie mogąc się doczekać dalszego ciągu.  

Jak pan Kleks, Zuza jest zawsze pełna pomysłów i zwyczajne przedmioty wysyła w inny wymiar. W jej rękach ożywa drewno, farby zaczynają tańczyć, tkaniny snują opowieści… Zresztą odwiedźcie sklep i przekonajcie się sami…